A teraz z tego błogosławionego Słowa, pragnąłbym przeczytać jeden, lub dwa wiersze z Ewangelii św. Łukasza z 15 rozdziału, 8-wiersz:
Więc, może to wyglądać jako bardzo dziwne miejsce Pisma Świętego na drugie przyjście Chrystusa, lecz mówi ono o drugim przyjściu Chrystusa. A jest to wielki temat, który mamy teraz tutaj przed nami, jeden z najbardziej życiowych tematów w całym Piśmie Świętym. Tam nie ma niczego bardziej ważnego, jak przyjście Pana Jezusa. Ponieważ gdyby On nie przyszedł, bylibyśmy znalezieni jako fałszywi świadkowie, a nasi umarli, którzy są w grobach byliby zgubieni, i nie pozostała by nam żadna nadzieja, gdyby Jezus nie przyszedł widocznie po raz drugi. A my teraz wchodzimy w ten święty tydzień, co jest bardzo ważne, w tym właśnie świetle Jego drugiego przyjścia. Gdy Jezus przystępował do tego w czasie pierwszego przyjścia, działo się to istotnie w cieniu krzyża, On jednak bardzo mało mówił o swej śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu. Więcej mówił o Swoim drugim przyjściu, niż o Swej śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu. Tak więc w świetle tego musi to być bardzo ważny (temat) przedmiot.
Mamy różne religie, różne motywy i różne teologie, lecz nasza religia chrześcijańska bazuje uroczyście na śmierci, pogrzebie, zmartwychwstaniu i drugim przyjściu Pana. Ach, to jest ważna sprawa. A tak jak teraz przybliżamy się, to według moich najszczerszych myśli, żyjemy w samym cieniu Jego drugiego przyjścia. Według tego jak ja to widzę w świetle Pisma Świętego, nie ma żadnej innej nadziei pozostawionej kościołowi, poza drugim przyjściem Pana. Świat w swoim stanie dzikiego, piekielnego rozgardiaszu, znalazł się zupełnie poza kontrolą wszystkich organizacji świata uczynionych przez człowieka. Królowie nie są w stanie już dłużej utrzymać swoich poddanych, ani dyktatorzy nie mogą dłużej utrzymać swoich poddanych, ani demokracja nie potrafi utrzymać dłużej swoich poddanych, i nie ma żadnej innej pozostawionej nadziei, jak tylko drugie przyjście Pana Jezusa.
Mamy obecnie jeden z najbardziej okropnych czasów dla niewierzących i grzeszników, jakiego oni kiedykolwiek byli świadkami, ponieważ czas zatracenia jest tuż pod ręką. A jest to najbardziej błogosławiony czas dla wierzących, ponieważ odkupienie jest blisko. Dzisiaj wieczorem istnieją na ziemi dwa odłamy, wierzący i niewierzący. Po tych pierwszych Pan przychodzi, aby ich zabrać, a po tych drugich Pan przychodzi, aby ich potępić. Gdy przyjdzie, gdy zjawi się, jednych pobłogosławi, a drugich przeklnie.
Otóż dlatego, że ta sprawa jest tak życiowa, uważam, że w przededniu naszego małego rozbudzenia, powinniśmy poważnie spojrzeć w Pismo Święte aby zobaczyć, jak blisko jesteśmy tych rzeczy. Jeśli pragnę wiedzieć która jest godzina, spojrzę na mój zegarek. Jeśli pragnę wiedzieć w jakim dniu tygodnia żyjemy, albo miesiącu lub roku, patrzę w kalendarz. A jeśli pragnę poznać zbliżający się czas tego wielkiego wydarzenia, wejrzę w Słowo Boże. Ono mówi o tym czasie, że jest blisko, ponieważ Biblia mówi: „Kiedy te rzeczy zaczną się dziać, podnieście głowy wasze, ponieważ przybliżyło się odkupienie wasze”. Czas blisko jest.
Było to wielkim przeżyciem dla Jana Chrzciciela, kiedy oglądał pokaz przyjścia Pana na wyspie Patmos. Gdy oglądał te przekleństwa, które pozostawały nad niewierzącymi, i te błogosławieństwa, które spoczywały nad wierzącymi, wykrzyknął: „Właśnie tak, przyjdź, Panie Jezu!” Gdy on oglądał wszystkie te wydarzenia przed Jego przyjściem, to tak wzruszyło jego sercem, że zakrzyknął: „Właśnie tak, przyjdź Panie Jezu!” A gdy cały okres kościoła przeszedł przed jego oczami w głównym zarysie, tak jak się to miało dziać, wtenczas wykrzyknął: „Przyjdź Panie Jezu!” To chyba jest chwalebną rzeczą, że przyjście Pana przybliżyło się na dosięg ręki.
Kiedy Jezus ze swoimi uczniami przyszli na jedno miejsce, oglądali tam cielesne, naturalne sprawy tej ziemi. Teraz, chcielibyśmy zatrzymać się na parę minut. To niekoniecznie muszą być zawsze cielesne sprawy, które chcą odciągnąć nas precz, czasem właśnie te naturalne rzeczy, chcą nas precz odciągnąć. Słudzy Jezusa, lub Jego uczniowie wskazywali Mu na świątynię miejską, Jeruzalem, tą wielką świątynię, gdzie Bóg okazywał się w chwale Pańskiej w tym najświętszym miejscu. A kiedy mówili Mu jak ładnie zostały ustawione te kamienie, jak ten wielki mistrzowski umysł Boży zarządził, że te kamienie zostały pocięte w różnych częściach świata i połączyły się razem. W ciągu czterdziestu lat jej budowania, nie było słychać brzęczenia piły ani głosu uderzenia młotem. Tak mistrzowsko zostało to zmontowane razem. A potem, jak Bóg wstąpił do niej i ponad cherubinami okazał Swoją chwałę Pańską. A oni, jak wielką pokładali nadzieję w tym wielkim kościele.
Bez względu na to, jak bardzo staramy się opiekować naszą fizyczną istotą, bez względu na to, jak bardzo pracujemy dla naszej organizacji, jak ciężko pracujemy w zborze i utrzymujemy porządek naszego kościoła, nadchodzi czas, kiedy te wszystkie rzeczy znikną i przeminą.
Parę dni temu, tam w Oakland w Kalifornii, gdzie mieliśmy przywilej uczestniczyć w jednym zgromadzeniu, to tam moja żona mogła po raz pierwszy oglądać trzęsienie ziemi. Akurat siedziałem u fryzjera, kiedy zatrząsło trochę tym pomieszczeniem. A radio szybko podało do wiadomości, że nastąpiło trzęsienie ziemi. Powiedzieli również, że za osiem minut spodziewają się drugiego wstrząsu. Pomyślałem sobie: „Ach, cóż jeśli to będzie to ostatnie!”
W ciągu dnia osiem odmiennych trzęsień ziemi zakołysało miastem. A piwiarnie były otwarte, zaś ulice roiły się od pijaków. Niewiasty spacerowały po ulicach na wpół ubrane, a wszystko wyglądało, jak gdyby nic się nie stało. Dzisiaj ludzie są tacy przyziemni, że nie wiem, co byłoby potrzebne, aby poruszyć tym krajem. Wydają się być tak obojętni. A jeden człowiek zrobił nawet taką uwagę, co słyszałem na moje własne uszy, powiedział: „Widziałeś, co uczyniłem? Potrząsnąłem pięścią. Jestem nadczłowiekiem”. Pomyślałem: „Takie bluźnierstwo!”
Niedawno, kiedy razem z Billem (moim synem) byliśmy w Bombaju w Indiach, gdzie na jednym wielkim zgromadzeniu tysiące Hindusów oddało swoje życie Chrystusowi – tam przyszło wielkie ostrzeżenie. Życzyłbym sobie abyście zaobserwowali inteligencję przyrody. Nagle z nieznanej przyczyny, wszystkie małe ptaki zaczęły opuszczać miasto odlatując na wieś. Ptaki gromadami opuszczały ten teren. Ludzie zaczęli zwracać uwagę na bydło rogate, na owce i woły. W Indiach oni mają płoty (ogrodzenia) wysokie, zbudowane z wielkich skał, nie takie jak u nas z drewna. I wszystko bydło zaczęło uchodzić precz od tych ogrodzeń i z zabudowań, i wychodzić na środek pól, gdzie dreptało wokoło środkiem pól. Potem, niespodzianie, uderzyło wielkie trzęsienie ziemi i strząsło w dół te mury, drzewa, skały, latały odłamki. Ptaki jednak nie powróciły, a bydło zostało stać w polu, ludzie jednak wracali, myśląc, że wszystko w porządku. Na drugi dzień nastąpiło ponowne trzęsienie ziemi i więcej budynków się wywróciło a odłamki fruwały. Na trzeci dzień bydło wróciło z powrotem do ogrodzeń, a ptaki powróciły do miasta.
Ach, Ten który żywi wróble, Ten który wprowadził małe stworzonka do arki, ciągle żyje i króluje. A wydaje się, że one mają więcej orientacji o Bogu, niż posiada człowiek, którego On stworzył na Swoje wyobrażenie; kiedy człowiek bluźni. Te małe stworzonka ziemskie, Bóg ma o nie staranie, one uciekły spod tych wielkich murów. One tam zostałyby zabite, zmiażdżone w szczelinach tych skał, gdy się to kołysało tam i z powrotem.
Jezus przemawiając do Swego ludu, rzekł: „Nauczcie się podobieństwa od drzewa figowego. Kiedy jest miękkie i zaczyna wypuszczać listki, mówicie, że blisko jest lato. A gdy widzicie, że te rzeczy zaczynają się dziać, wiecie, że czas jest blisko”.
Otóż, zwróćmy uwagę na to, kiedy one wypuszczają swoje pączki. W ostatnich paru latach żyliśmy w bardzo szczególnym czasie. Kościół z pogan miał jedno z największych rozbudzeń od czasu dni apostolskich. A kościół z pogan nie miał wówczas rozbudzenia, ponieważ był to kościół żydowski, który miał to rozbudzenie. Ale kościół z pogan w minionych dziesięciu albo dwudziestu latach miał największe rozbudzenie w swojej historii.
Myślimy o rozbudzeniu za Marcina Lutra, tak ono było wielkie, lecz to było tylko w Niemczech. Myślimy o rozbudzeniu za Wesleya, ono było w Anglii, rozprzestrzeniło się tam i na tych parę Wysp Brytyjskich, lecz nigdy nie wzięło zbyt wielkiego rozmachu. Lecz to rozbudzenie obecnych dni, które jeszcze trwa, nadprzyrodzone, całkowicie pokryło cały świat, od morza do bezgranicznego morza, za pomocą wielkiego radia, magazynów, ewangelistów którzy wyszli bez poparcia od ludzi, co przyniosło rozbudzenia, przez które dziesiątki tysięcy razy tysiące dusz zostało zrodzonych do Królestwa Bożego.
Zwróćcie uwagę, że zanim On prorokował o tym tutaj, to rzekł: „Wały Jeruzalemskie będą deptane przez pogan, aż się zakończy czas pogan”. Przyjęli to Mahometanie. Uświadamiamy to sobie. Pragnę, abyście popatrzyli na ten kryzys dziś wieczór, jak Ismael i Izaak ciągle jeszcze trzymają jeden drugiego za gardło, tam w Jeruzalemie gdzie jest przepowiedziane, że się to stanie. A parę lat temu nie było jeszcze prawie żadnych Żydów w Jeruzalemie.
A więc, Jezus mówi: „Kiedy ujrzycie, że drzewo figowe wypuszcza swe pączki”. Żydzi zostali rozproszeni na cały świat, wielkie ilości, miliony w Niemczech, we Włoszech, w Stanach Zjednoczonych i wszędzie na całym świecie. A Bóg, tak jak w poprzednim czasie zatwardził serce Faraona, tak zatwardził serce Mussoliniego względem Żydów, zostali więc wyrzuceni z Włoch. Zatwardził serce Hitlera, i zostali wyrzuceni z Niemiec. Zatwardził serce Stalina, i zostali wyrzuceni z Rosji.
Otóż, mam w domu obraz, lecz wydaje mi się, że chwilowo został wypożyczony, a nazwany przez naukowców „Trzy minuty przed północą”. Jeśli świat naukowy powiedział, że zegar przesunął się w koło, aż do trzech minut przed północą, a wydaje mi się, że oni to teraz obcięli do około jednej minuty przed północą, gdy odkryli atomy wodoru albo tlenu oraz wszystkie te wielkie moce, które oni potrafią wprzęgnąć, mogą one spowodować totalne unicestwienie w czasie pięciu minut. Mogą spowodować, bezwzględnie, że dzisiaj wieczorem w przeciągu czasu trzydziestu minut nie będzie ani jednej żywej osoby na całym kontynencie północnoamerykańskim. To leży bezpośrednio w rękach niewiernych ludzi, którzy nas nienawidzą. A oprócz tego, nasze statki i okręty specjalne rozmieszczone są wokół obu… przez Syberię, Węgry i różne inne miejsca, gdzie nasze okręty są rozmieszczone i załadowane rakietami tego samego typu.
Bracia, jest później niż myślicie! Sodoma i Gomora niewiele o tym wiedziały, że tej nocy nadejdzie ich ostatnia godzina. Niewiele wiedział Egipt, że tej nocy przyjdzie zapowiedziany anioł śmierci. Mało zdawał sobie z tego sprawę Pearl Harbor, że nastąpi taki napad. Zostaliśmy zważeni na wadze i znalezieni lekkimi! Znajdujemy się blisko czasu końca!
Czytaliście w magazynie „Look”, gdzie było zdjęcie, daleko w dole w Iranie, jak oni wzięli te wielkie samoloty, polecieli tam, i załadowali te samoloty Żydami. Tysiące tych Żydów znajdowały się tam od czasu zaprowadzenia w niewolę do Babilonu, byli tam przez okres dwóch i pół tysięcy lat, tam przebywali w Iranie. Uprawiali pole starymi drewnianymi narzędziami. Oni nie wiedzieli nic o tym, że Jezus kiedykolwiek był tutaj na ziemi. Oni nie znali niczego innego, poza swoją żydowską tradycję, tymi tradycjami oni tam żyli. Gdy te samoloty tam wylądowały aby załadować tych Żydów, by zabrać ich z powrotem do ich ojczyzny…
Prorok prorokował przed dwa i pół tysiącami, albo trzema tysiącami lat, mówiąc: „Gdy wyjdą z niewoli, Bóg przeprowadzi ich z powrotem na skrzydłach orlich”. Ten prorok widział nadlatujące samoloty, widział jak lądowały, jak zostali pozbierani i zabrani z powrotem do ojczyzny. On nie wiedział jak to nazwać… z wyglądu podobne były do orła, więc powiedział: „Będą przyniesieni z powrotem na skrzydłach orlich”.
Ach, wielkie parowce ze wszystkich stron świata, w ostatnich paru latach, płynęły w stronę Jeruzalemu z sędziwymi Żydami, młodymi i starymi, ubranymi w ich stroje, przybywającymi ze wschodu i od zachodu. A nad stolicą Jerozolimą wisi ta stara sześcioramienna gwiazda Dawida, najstarsza flaga w świecie, która nie powiewała przez dwa i pół tysiąca lat, dziś wieczorem jest to zadeklarowany naród. Drzewo figowe wypuszcza swoje pączki.
Jest później niż myślimy. Nie przychodzimy do zboru aby zajmować ławkę, nie przychodzimy do zboru aby wysłuchać dobrego kazania, i nie idziemy tam również po to, by słuchać dobrej muzyki. Wszystkie te rzeczy mają swoje miejsce, lecz przychodźmy lepiej do zboru po to, by porozumieć się z Bogiem i dla zbawienia naszych dusz, albowiem dzień odkupienia jest blisko.
Dzisiaj, jeśli niewiasta jest zamężna, powinna nosić obrączkę ślubną, jako znak tego, że jest mężatką. A to w tym celu, aby trzymać z dala od siebie innych mężczyzn, by z nią nie mieli nic do czynienia. Popatrzą i widzą, że jest mężatką.
Gdybyście chcieli spojrzeć do rozdziału 5 Listu do Galacjan, dowiedzielibyście się, że ta niewiasta reprezentuje (zbór) kościół, a ten kościół jest poślubioną małżonką Chrystusową. A tym wotum (tablet) jakie kościół ma obowiązek nosić, znajdujemy w 5 rozdziale Listu do Galacjan, mianowicie miłość, radość, wytrwałość, dobrotliwość, łagodność, delikatność. To jest to wotum (tablet), które kościół ma obowiązek nosić; miłość braterska, uprzejmość, społeczność.
Ach, jeśli był kiedykolwiek czas takiej potrzeby aby kościół sporządził inwentaryzację by się przekonać czy ma w komplecie wszystkie te monety, to czas ten jest teraz. Jest coraz bardziej ciemno. Prawdziwe nawiedzenie i chmury zniszczenia cywilizacji wiszą nad ziemią, grzech i rozpusta ze wszystkich stron. Żyjemy w okropnym czasie, gdzie jest nikczemność, są ludzie, którzy chodzą do zboru udając kogoś, ludzie którzy idą do zboru starając się ukryć swoją podłość, ludzie, którzy chodzą do zboru i wyznają chrześcijaństwo, a żyją tak, jak reszta tego świata, pijąc, paląc i hazardując; kobiety ubierają się niemoralnie, noszą ubiory których nie powinny nosić nawet w swoich sypialniach, a co dopiero na ulicy, publicznie. Miłość braterska jest rzeczą, która prawie że zniknęła. My nie zgubiliśmy jednej monety, lecz w rzeczywistości zgubiliśmy każdą jedną z nich.
Nastawała noc, a pamiętajcie, jej mąż miał wrócić. Gdyby zauważył, że brakuje jej jednej monety, to by dowodziło, że została naznaczona jako „nierządnica”.
Zbór niech lepiej przeegzaminuje siebie przez Słowo Boże, swoją czystość, swoją wierność, swoje oddanie się. Staliśmy się plotkarzami, donosicielami, palaczami papierosów, obmówcami, uszminkowanymi Izabelami, oraz wszystko inne co reszta świata czyni na porządku dziennym. Kościół chrześcijański skojarzony dzisiaj z tymi rzeczami, że trudno rozróżnić jednych od drugich. Jest czas sporządzić inwentaryzację. Robi się późno.
Zapaliła świecę, aby mieć światło. O, bracie, każda mała świeca znajdująca się tutaj, winna być zapalona dziś wieczorem. Nie tylko to, lecz ona wzięła miotłę, a sąsiedzi mogli widzieć, jak latał proch. Był to prawdziwy czas oczyszczenia domu, bo już miał przybyć jej mąż. A gdyby przyłapał ją bez tej monety, byłaby uznana za „nierządnicę”.
A patrzcie, kościół zachowuje się lekceważąco. Nie ma już żadnego sumienia. Nie można już ich zgoła obudzić. Biblia mówi, że znajdą się w takim stanie, gdy będą mówić: „Oto Pan nasz zwleka z przyjściem Swoim”. A będą gryźć i pożerać jedni drugich itd., i zwalczać się na wszystkie strony. To jest właśnie ta godzina. Wszystko jest gotowe. Karty czasu się odwróciły, wygląda na to, i jest już gotowe na przyjście Pana.
Kościół luterański zgubił swoje światło. Kościół metodystów zgubił swoje światło. Kościół baptystów zgubił swoje światło. Kościół zielonoświątkowców zgubił swoje światło. Wydaje się, że wszystkie światło odeszło.
Przypuszczam, że było to w niedzielę rano, gdy mówiłem o cnotach niewiasty, jakie błogosławieństwo, które Bóg dał mężowi – żonę. Gdy mąż przychodzi do domu zmęczony, któż mógłby mu znaleźć słodszą rzecz, nad jego żonę. Niewiasta i mężczyzna są istotami nierozłącznymi, są jedno. Przy stworzeniu, Bóg stworzył ich najpierw oboje razem, oni są jedno serce, dusza, umysł i wszystko. Gdy uczynił człowieka z prochu ziemi, On odłączył go od jego żony. Gdy uczynił Ewę, niewiastę, to nie wziął znowu trochę błota, lecz wyjął żebro z boku Adama i uczynił mu żonę. A Adam powiedział: „Ona jest kością z mojej kości i ciałem z mojego ciała”. Byli jedno – sercem, duszą i ciałem.
Bracie mój, siostro moja, nie dbam o to jak bardzo religijni jesteście, jeśli nie jesteście okryci krwią, to jesteście zgubieni. Dojdziemy do tego pojutrze wieczorem, by pokazać, że jest to sprawa najwyższej wagi. Bez krwi jesteście zgubieni.
Możecie sobie wyobrazić, przychodzicie wieczorem, zmęczeni, wyczerpani, spracowani? Obojętnie, czym jesteście, czy jesteś rolnikiem, mechanikiem, kaznodzieją, lub czymkolwiek, tęsknisz za tym, kiedy będziesz mógł pójść do twojego małego domu. Otwierasz drzwi, a tam stoi twoja słodka mała żona i pozdrawia cię. Ona jest cała ładna i czysta. Podchodzi do ciebie, całuje cię w policzek i mówi: „Tatusiu, jesteś zmęczony”. Sadza cię na krzesło, a sama siada na twoich kolanach, obejmując cię ramionami i głaszcze. Wydaje ci się wtedy, jak gdybyś nie był zmęczony, coś cię podnosi. Jest to coś, co Bóg ci w tym celu darował. Jeśli jest twoją wierną żoną, jest częścią ciebie samego.
Ale co wtenczas, jeżeli te wargi w tym samym dniu lub innym razem całowały innego mężczyznę? Co wtedy jeśli jesteś sobie tego świadomy? Co wtenczas, jeśli te ramiona tuliły innego mężczyznę? To ona jest absolutnym obrzydzeniem, siedząc na twych kolanach. Ten pocałunek pali, podobnie jak pocałunek Judasza. Wolałbyś, by te ramiona nie tuliły cię. Ach, mogłaby cała być śliczna, jej włosy kędzierzawe, oczy brązowe, policzki rumiane, mieć sukienkę wyprasowaną i wyglądać jak najprzyjemniej, lecz gdyby nie było już tam tego rzeczywistego, szczerego, pobożnego poważania, nie byłoby miłości i zaufania, postąpiłaby lepiej nie siadając na twe kolana. Nie życzysz sobie mieć z nią cokolwiek do czynienia, ona jest uszczerbkiem dla ciebie. Nie dbam o to, jak piękną ona potrafi się zrobić, ona nie jest tak długo w porządku, dopóki się nie okaże, że jest rzeczywistą, szczerą ukochaną, nie miłującą nikogo innego tylko ciebie, nie całującą nikogo innego tylko ciebie, nie tulącą nikogo innego w swoich ramionach poza tobą, i ty wiesz o tym. Co za uczucie, co za pocieszenie!
Tak wygląda sprawa męża i żony, co jest przykładem na Chrystusa i Jego zbór. A jeśli chodzicie do zboru, możecie mieć najlepsze ławki w mieście, możecie mieć najnowszą wieżę w mieście, możecie posiadać najlepsze organy piszczałkowe, możecie się najlepiej ubierać, możecie śpiewać jak ptaki śpiewające, lecz jeśli całujecie się i flirtujecie ze światem, to wszystkie te rzeczy są tylko pocałunkiem Judaszowym na policzkach Chrystusa. On nie pragnie mieć z wami nic do czynienia. On patrzy na wasz zaręczynowy pierścień ślubny i stwierdza, że wasze wotum (tablet) jest naruszony. Widzi, że miłość odeszła. Stała się formą. Zauważa, że wierność została zagubiona. Popełniliście cudzołóstwo z tym światem. Chodzicie na tańce, przyjęcia towarzyskie z „boogie-woogie” muzyką, oglądacie te brudne programy telewizyjne. Cudzołożycie wobec Chrystusa, wobec Niego, nazywając Go swoim mężem.
Pomyślmy o tym przez parę minut, podczas gdy skłonimy nasze głowy. Czy tak? Czy zwrócisz się do pianina, siostro?
Pomyślcie o tym, my nie tylko jesteśmy zaręczeni, lecz jesteśmy poślubieni. Zbór jest zaślubiony z Chrystusem. Jesteśmy małżonką Chrystusa, rodzącą dzieci. Jak chcielibyście przyjść do domu po nocy, z przywiązania dla waszej żony, a ona ma gromadkę małych dzieci, i przekonacie się w ten dzień… A gdy ona wejdzie, jej paznokcie mogą być namalowane (to znaczy, jeśli jesteście ze świata). Może wyglądać bardzo ładnie, lecz wy wiecie. Pomyśl o tym bracie, jeśli ta niewiasta całowała innego męża. Jeśli te ramiona które cię tulą, mówią o tym, że ona kocha cię, a ty wiesz że kochała również innych, jej miłość nie jest prawdziwa. Jej miłość nie jest czysta. Nie należy tylko tobie, należy również innym. Jeśli tam oprócz ciebie jest jeszcze inny mężczyzna, to przepędziłbyś ją precz z twoich kolan. Pomyśl, co za uczucie było by to. Pomyśl o tym, pani, gdy twój mąż przyjdzie do domu. Nie tylko to, zabieranie chorób z niemoralnych aktów.
Ach, zbór jest zżerany duchową chorobą weneryczną, wszelkiego rodzaju doktrynami i wszystkim innym. Jest źle! Boże, bądź miłościw! Jezus nadchodzi, przyjaciele. Nie będziecie mieli czasu pewnej nocy, lub pewnego dnia. Lepiej skontrolujcie się teraz. Módlmy się.
Pamiętajcie, jak mówił o tym Salomon? Rzekł: „Chodź, umiłowana moja, przejdźmy się pomiędzy drzewami jabłek granatowych, przejdźmy się przez ogród korzeni wonnych”. Mówię, że wargi jej podobne są do pączków róży itd. Jak on miłował swoją żonę, kiedy rzekł: „Chodźmy, zaznajmy pełni naszej miłości”.
A godzina Pana jest pod ręką, kiedy wszystkie te znamiona i cuda oraz dziesiątki tysięcy innych rzeczy, które się dzieją, wskazują na to, każdy sygnał wskazuje. Zapada zmrok. Nastąpiło ochłodzenie w kościele. Wydaje się, że rozbudzenie przeminęło. Ostatnia odrobina jest na ukończeniu. A tutaj znajdujemy samych siebie w cudzołóstwie. Jak On postąpi? Zepchnie nas ze Swego łona, mówiąc: „Odstąpcie ode mnie czyniciele nieprawości”.
Jeśli jest jakaś osoba tutaj, która nigdy nie dostąpiła zbawienia i powie: „Bracie Branham, wspomnij mnie, nigdy nie narodziłem się na nowo. Wiem, że tak jest?” Słuchaj, dopóki nie narodzisz się na nowo, nie jesteś zbawiony. Skierowałeś tylko twoją twarz w stronę tego Kogoś, lecz kiedy przyjmiesz Chrystusa, narodzisz się na nowo. Powiedz: „Bracie Branham, nigdy Go nie przyjąłem. Wiem, że jestem w błędzie. Podnoszę teraz moje ręce, mówiąc – wspomnij także mnie. Nigdy nie dostąpiłem zbawienia. Nigdy, nigdy nawet nie próbowałem służyć Chrystusowi, lecz pragnę spróbować. Módl się za mnie, bracie Branham”. Czy jest ktoś taki tutaj, co teraz podniesie swe ręce? Czy jest taka osoba tutaj, która nigdy nie była chrześcijaninem, a teraz zechce podnieść swoją rękę i powie: „Wspomnij mnie bracie w modlitwie?” Niech cię Bóg błogosławi, synu. Czy jeszcze ktoś powie: „Wspomnij mnie, bracie?” Niech cię Bóg błogosławi, pani. Jeszcze ktoś: „Wspomnij mnie, bracie, pragnę teraz wierzyć w Pana Jezusa i przyjąć Go jako mojego Zbawiciela?” Niech cię Bóg błogosławi, bracie. To dobrze.
Przed paru dniami ktoś krytykował mnie, mówiąc: „Bracie Branham, dlaczego mówisz: ‚Podnieś rękę’?” Słuchajcie, nie ma nikogo, który by bardziej wierzył w wezwę do ołtarza, niż ja. Wierzę w podejście do ołtarza, to jest dobre, lecz to nie zbawia ciebie. Oznacza to twoją opinię i twoją decyzję wobec Chrystusa. Mówisz: „Gdybym poszedł do ołtarza”. Dobrze. Lecz bracie, czy zwróciliście uwagę na to, że kiedy podnosicie rękę, łamiecie wszelkie istniejące prawa naukowe? Wasza ręka zgodnie z prawem natury – ciążenia, winna zwisać w dół. Gdy podnosicie waszą rękę, to oznacza, że istnieje w was jakaś nadprzyrodzona istota zdolna przeciwstawić się prawom natury i podnieść waszą rękę do waszego Stwórcy. Coś w waszym sercu podejmuje decyzję. Bóg tak samo widzi podniesienie waszych rąk, jak was samych u ołtarza. To się dokładnie zgadza. Jeśli ty masz ten zamiar, to Bóg także. Ale spójrz, przyjacielu, to nie może być połowiczne, to musi być na serio.
Teraz módlmy się.
A przed tym, nim to zgromadzenie zakończy się, niech dosłownie tuzinami, wielu z nich wydaje okrzyki radości przez Ducha Świętego. Niech by w poranek wielkanocny w tej chrzcielnicy zostali ochrzczeni jeden po drugim w tym kosztownym imieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa, powstając do nowego życia. O wieczny błogosławiony Ojcze, proszę abyś ich błogosławił. Spraw to Panie. A teraz właśnie, w tej samej chwili, niech ich postanowienie stanie się rzeczywistością, niechaj przyjmą Ciebie zaraz tam gdzie siedzą. Nasze ołtarze i naokoło wypełnione są ludźmi, modlimy się abyś pozwolił tym ludziom stać się Twoimi sługami. W imieniu Chrystusa.
W czasie gdy nasze głowy są skłonione, pragnę zadać wam poważne pytanie. Wy, którzy trzymaliście wasze ręce i którzy modliliście się, wiem, że nie podnieśliście waszych rąk w tym celu by tylko widzieć jak się podnoszą. Podnieśliście je, ponieważ coś was skłoniło do tego. Przez podniesienie ręki wypowiadacie: „Bracie Branham, wierzę przed Bogiem i przed tym zebraniem, wierzę, że dzisiaj wieczorem coś stało się w moim sercu, że od dzisiejszego wieczora stanę się odmienną osobą”. Podnieście wasze ręce, wy którzy podnieśliście wasze ręce, czy powiecie: „Ja wierzę?” Niech cię Bóg błogosławi, pani. Niech cię Bóg błogosławi, i ciebie, ciebie, ciebie. Cudownie. Tam w tyle, tak, niech cię Pan błogosławi.
Czy jeszcze ktoś podniesie rękę i powie: „Wierzę w tej chwili?” Niech cię Bóg błogosławi, bracie. „Pan mówił do mnie dzisiaj wieczorem ..”. Niech cię Bóg błogosławi, pani, tam w tyle. Niech cię Bóg błogosławi młoda pani po drugiej stronie. „Pan powiedział mi w tej chwili, że coś stało się w moim sercu i wierzę, że po tym rozbudzeniu będę miał więcej radości niż kiedykolwiek dotychczas w moim życiu”. Niech cię Bóg błogosławi. W porządku. Niech cię Bóg błogosławi, pani, która siedzisz tutaj. Myślałem sobie, że był to czas również i dla was, by podnieść rękę. Czy jeszcze ktoś inny powie: „Bracie Branham, i ja czuję się zmieniony, wierzę, że wyjdę z tego zboru dzisiaj wieczorem ze świadomością bliskiego przyjścia Chrystusa. Wyjdę stąd aby żyć odmiennym życiem. Stanę się chrześcijaninem przez łaskę Bożą. Wierzę, że powołał mnie Bóg”.
Poczynając od tego wieczora… nie chcemy zanadto przedłużać, lecz pragniemy rozejść się dosyć wcześnie, abyście mogli przyjść znowu jutro wieczorem.
Błogosławiony Ojcze niebieski, Ty widziałeś te ręce. Oni przyszli z tym zamiarem tutaj. Może są chrześcijanami, lecz potrzebują Twojej wielkiej pomocy. Uświadamiamy sobie Panie, żeś zawołał przez Dawida, mówiąc: „Nie zapomnij wszystkich dobrodziejstw Jego. Który odpuszcza wszystkie nieprawości twoje, który uzdrawia wszystkie choroby twoje”. Proszę, aby krew Chrystusowa spoczęła na nich całkowicie, aby zostali uzdrowieni i mogli uczestniczyć w nadchodzących zgromadzeniach. Wysłuchaj Panie. Prosimy o to w imieniu Chrystusa. Amen.
Powstańmy teraz: „Weź imię Jezusa z sobą:”
Minęła dziewiąta godzina, około siedem lub osiem minut po dziewiątej. Wcześnie możecie dostać się do domu, przyjdźcie znowu jutro wieczorem a będziemy korzystać z Bożych błogosławieństw i radować się z waszej obecności. Więc zauważyłem, że dzisiaj wieczorem podniosło się około dwanaście, czternaście rąk po uzdrowienie. Gdyby tak się stało, że przyjdzie wiele ludzi chorych, wtenczas urządzimy w jeden wieczór nabożeństwo z modlitwą za chorymi, być może w sobotę wieczorem, a także w niedzielę. Jeśli zauważymy, że w niedzielę nie załatwimy wszystkich, przyjdziemy w sobotę wieczór. Zobaczymy jak to wyjdzie.